Po wielu miesiącach podróżowania przychodzi taki czas, że nowe miejsca przestają cieszyć. Malownicze miasteczka, potężne łańcuchy górskie, rajskie plaże, gęste dżungle… To wszystko pomału traci swój urok. Nie ma się już ochoty odkrywać nowego, pędzić w nieznane. Nie ma się już energii na wyszukiwanie kolejnych miejscowych perełek i na próbowanie zrozumienia lokalsów. A kiedy to wszystko przychodzi to znak, że pora wrócić do domu.
Do Polski postanowiłam wrócić z przytupem. Niespodziewanie. Kupiłam bilet, spakowałam plecak, wsiadłam w samolot i pojawiłam się u progu mojego domu. Tak po prostu. Bez słowa. Bez przygotowań, bez planu i bez zimowych butów. Pełna za to ciekawości, jak zareagują moi najbliżsi. Myślą przecież, że wciąż jestem w Meksyku…
Dear lovers of google translate: I have something for you. Turn on the subtitles!