Podążaliśmy za naszym przewodnikiem, który nieustannie wywijając maczetą prowadził nas przez gęsty las. Doszliśmy w końcu do czternastu posągów. Wszystkie wyglądały podobnie. Niektóre ozdobione były eleganckimi motywami, które niczym nie ustępowały najpiękniejszym rzeźbom Egiptu. Jeden z posągów został przewrócony przez korzenie. Inny obrośnięty był gałęziami drzew tak gęsto, że niemal unosił się w powietrzu. Kolejny leżał powalony na ziemii. Jeszcze inny stał dumnie za ołtarzem, pośrodku gęstego gaju. Jedyne, co zakłócało ciszę tego miejsca, to małpy skaczące po koronach drzew. – pisze w 1840 roku John Stephens, odkrywca ruin w Copan (Honduras).
Dziś wizyta w Copan jest zgoła inna. Maczetę spokojnie możemy zostawić w hotelu. Bardziej przyda się nam selfie-stick. Gęsty las jest już tylko wspomnieniem. Teraz trzeba przebrnąć sie przez kasy. Kilka dolarów, trochę wyobraźni i możemy przenieść się w czasie do świata Majów.
Copan to jedno z ważniejszych centrów ich cywilizacji. Zamieszkane pomiędzy III a X wiekiem, szczyt rozwoju osiągnęło w wieku VIII. W tym okresie tutejsze centrum ceremonialne było stolicą państwa Majów, a w okolicznych dzielnicach mieszkalnych żyło blisko 20 000 osób.
Dymiące Małpy i Liliowe Jaguary
Państwem Majów dowodził król. Król, poza pełnieniem funkcji politycznych, był również szamanem i wielkim wojownikiem. Jako osoba otoczona powszechną czcią nie mógł nazywać się po prostu Bogdan czy Ziutek. Musiał przybrać odpowiednie imię. Najlepiej takie, które nawiązywało do mistycznego, boskiego świata. Dla Majów takim światem był świat zwierząt. Szczególną czcią otaczano kolorowe ptaki. Mamy więc władców, którzy dumnie noszą imię Ara (tak, tak, od papugi) i Quetzal: Quetzal Ara Pierwszy albo, jeszcze ciekawiej, Wielkie Słońce Quetzal Ara. Innym świętym zwierzęciem był jaguar. On również pojawia się w imionach władców. Mamy więc Liliowego Jaguara Siódmego i Jaguara Księżycowego Dziesiątego. Wśród innych, ciekawych imion, warto wspomnieć Dymiącą Małpę czy Pierwszą Jutrzenkę. No i nie zapominajmy o króliku. Najwybitniejszy władca Copan nosił imię Królika Osiemnastego. Tak, tak, królika.
Wielowarstwowe świątynie
Jaguar, Muszla czy Królik – bez względu na imię, każdy z władców pragnął wybudować świątynię. Wielki szaman zasługuje przecież na wielką świątynię. Najlepiej większą i piękniejszą od świątyni wybudowanej przez jego poprzednika. Albo jeszcze lepiej – stworzonej na bazie takiej świątyni. Majowie nie niszczyli istniejących już zabudowań. Nowe świątynie konstruowali na bazie tych już istniejących. Obudowywali je warstwą kamienia i nadawali nowy, pożądany kształt. Piramidy, które pozostawili po sobie Majowie skrywają w sobie kolejne warstwy. W rzeczywistości obserwujemy więc nie jedną, a kilka, czy nawet kilkanaście świątyń!
Krwawa gra
Bogowie potrzebowali ofiar. Ludzie potrzebowali rozrywki. By zadowolić jednych i drugich Majowie… grali w piłkę. Podzieleni na dwie drużyny gracze odbijali piłkę biodrami i ramionami. Dotykanie piłki rękami czy stopami było niedozwolone. Przy pomocy tych ograniczonych ruchów starali się przerzucić piłkę przez kamienny okrąg (po jednym na każdym końcu boiska). Używana w tej grze piłka wykonana była z utwardzonego kauczuku i ważyła blisko cztery kilogramy. Gra sama w sobie była brutalna. Używanie tak ciężkiej piłki wiązało się z ryzykiem ciężkich urazów. By uniknąć kontuzji używano kamiennych lub drewnianych ochroniaczy na biodro w kształcie podkowy. Mimo to regularnie dochodziło do wypadków. Gracze dość często zostawali ranni, a przy uderzeniu piłką w głowę czy brzuch mogło dojść nawet do śmierci.
Czasem grano dla rozrywki. Młodzi i starzy bawili się piłką na prowizorycznych boiskach. Czasem jednak gra miała formalny charakter. Stanowiła swoisty rytuał zakończony składaniem ofiar z członków jednej z drużyn. Której? O tym zadecydować miała rozgrywka. Grano więc na śmierć i życie. Czy raczej: o śmierć. W oferze składano bowiem drużynę zwycięską.
Kup pan ruiny
Wyniszczająca wojna, epidemia, plaga nieurodzaju czy wizyta UFO – teorii na temat upadku Copan jest wiele. Wszystkie jednak sprowadzają się do tego samego – w X wieku miasto pustoszeje. Przez stulecia jedynymi jego mieszkańcami są małpy i papugi. Wielometrowe budynki zarastają roślinnością, aż w końcu zostają pochłonięte przez las. W takim właśnie stanie znajduje je wspomniany już John Stephens.
Zachwycony ruinami Copan, Stephens od razu postanawia je kupić. Odnajduje właściciela, Dona Jose, i pyta o cenę. Wyglądał na tak zaskoczonego, jakbym pytał za ile sprzeda mi swoją biedną, starą żonę. Ta posiadłość była tak bardzo bezwartościowa, iż moje zainteresowanie nią wyglądało bardzo podejrzanie (…). Kupiłem Copan za 50 dolarów [Dziś byłoby to warte około 1400$]. Nie było żadnych problemów z ustaleniem ceny. Zaproponowałem tę kwotę, a Don Jose wziął mnie za głupca. Gdybym zaproponował więcej, pewnie pomyślałby coś dużo gorszego.
A ty, ile byś zapłacił?
Przy wejściu do Copan wita nas papuga Ara – święty ptak Majów. Wielu władców przybiera właśnie jej imię. |
Jedna z wielu piramid-świątyń. Ile warstw skrywa pod spodem? |
Królik Osiemnasty w całej swojej okazałości. |
Miejsce modłów i ofiar. |
Miejsce krwawych potyczek. Ta I-kształtna przestrzeń to boisko do gry w piłkę. |
Schody Hieroglifów. Te imponujące schody wybudowano jako ostatnią warstwę jednej ze świątyń. Wyrzeźbione wzdłuż obu stron hieroglify opowiadają historię dynastii. Odczytanie całości inskrypcji wciąż pozostaje wyzwaniem. |
Fragment inskrypcji. Jesteś w stanie coś odczytać? |
Cywilizacja cywilizacją, ale natura upomina się o swoje prawa. Korzenie drzew rozsadzają fundamenty wielu budowli. |
Czasem naruszą jedną ścianę, czasem kompletnie ją zrujnują. W drodze do kompleksu mijamy wiele podobnych pagórków. Skrywają one w sobie dawne budowle Majów. Pokryte ziemią i obrośnięte drzewami tracą swój dawny kształt. Korzenie drzew wdzierają się w różne zakamarki rozsadzając strukturę budowli. Po wspanianiałych świątyniach zostaje kupa gruzu. |
Eee Makarena! |
Buziak na do widzenia. |
1 KOMENTARZ
To smutna refleksja, jak ulotne jest to wszystko co człowiek buduje aby coś po sobie pozostawić….