Po pierwszych falach radości z powrotu przychodzi chwila niepokoju. Przez cały rok żyłam na bardzo wysokich obrotach próbując jak najwięcej zobaczyć w jak najkrótszym czasie. Miejsca pobytu zmieniałam jak rękawiczki. W poniedziałek potrafiłam nurkować w Atlantyku, we wtorek biegać po świątyniach Majów, a w środę jeździć konno po dżungli. Oczywiście zdarzały mi się dłuższe pobyty. Zwykle na kilka dni. Trzy, cztery, czasem tydzień. I to właśnie po tygodniu pobytu w domu zaczęło mnie nosić. Nogi same podrygiwały. Roztargniona latałam po mieście, wmawiając sama sobie, że muszę załatwić jeszcze to, tamto i siamto. Biegałam po to, żeby biegać. Żeby być w ruchu. Niczym alkoholik z syndromem odstawienia, nie mogłam na niczym się skupić siedząc w miejscu. Gdy gdzieś zmierzałam, czułam się dobrze. Gdy wracałam do domu, odczuwałam niepokój. Chciałam znowu gdzieś wyjść, znowu gdzieś zmierzać. Gdziekolwiek. Naprawdę gdziekolwiek. Choćby i do ZUSu.
Zamiast bez celu odwiedzać kolejne dziwne miejsca (naprawdę bałam się co jeszcze może wpaść mi do głowy po ZUSie), zdecydowałam że pora znowu ruszyć w drogę. Poczuć, że jest się w ruchu. Poczuć, że gdzieś się zmierza. Tym razem padło na Gdańsk.
O Gdańsku wymądrzać się nie będę. Nie będę opowiadać, że Długi Targ zachwyca kolorami, a plaża w Brzeźnie napaja spokojem. Nie wrzucę zdjęcia z Neptunem i nie będę Wam będę Wam mówić, że tutaj też jedzą pierogi. Nie zabiorę Was na wirtualny spacer po Europejskim Centrum Solidarności i nie będę Wam opowiadać o sierpniu 1980 i ówczesnych strajkach w stoczni gdańskiej. Ale przy pomocy jednego znalezionego tam eksponatu, niepozornej „Książki Skarg i Wniosków” z jednego z gdańskich sklepów, zabiorę Was w podróż w czasie.
Jest rok 1983. Sobota. Jutro przyjeżdża teściowa, a ty zużyłeś już wszystkie kartki na mięso. Wybrałeś przydział na siebie, żonę i dwójkę dzieci. Następny za dwa tygodnie. Tylko że teściowa lubi mięso. A żona lubi, kiedy teściowa jest zadowolona. Chcąc nie chcąc, uzbrajasz się więc w nadzieję i udajesz się do sklepu. Stajesz w kolejce, pozdrawiasz sąsiadów z osiedla i cierpliwie czekasz. Dowiadujesz się, że w przyszłym tygodniu dostarczą do sklepu „Eldom” lodówki, a do sklepu „Arlekin” garnki. Choć mogą to być również ręczniki. Plotka nie jest potwierdzona. W sumie to nie potrzebujesz ani lodówki ani garnków (przyszedłeś przecież po mięso), ale decydujesz się zapisać na jedno i drugie. Masz szczęście. Pan Zdzisław, dwa miejsca przed Tobą, jest w komitecie kolejkowym przy Eldomie. Obiecuje Ci miejsce numer 23, ale musisz stawić się tam jutro o ósmej wieczorem. Mimo wszystko, postanawiasz być tam o szóstej. No bo co jeśli lodówek będzie mniej niż 23? Z garnkami to już nie taka prosta sprawa. Mogą je rzucić we wtorek, a mogą w środę. Mogą być ręczniki, a mogą sztućce. Ludzie w kolejce niewiele wiedzą. Wszystkie jednak zarzekają się, że warto. Że w „Arlekinie” rzeczy są zawsze dobre gatunkowo. Że bez problemu zamienisz to na cokolwiek innego. Choć jeśli tak Cię zachęcają, to może w tym samym czasie do innego sklepu przyjedzie jakiś niszowy towar? Może po prostu chcą odciągnąć Twoją uwagę od czegoś tak unikatowego jak meblościanka w najbliższym meblowym? Najlepiej byłoby potwierdzić tę plotkę… Czy sąsiadka z naprzeciwka nie zna czasem kogoś w „Arlekinie”? A może to była kuzynka żony?
-Słucham? – wyrywa Cię z zamyślenia ekspedientka.
-Da mi pani kilo Krakowskiej?
-Kartkę proszę!
-Tylko wie pani, my już nie mamy… Czy nie dałoby się tego jakoś załatwić? Pani kierowniczko, chociaż trzydzieści deko…
-Nie ma karteczki, nie ma kiełbaseczki!
-Ale… Pani kierowniczko… Wie pani, przyjeżdża teściowa i coś jej przecież muszę dać do jedzenia. Bardzo mi zależy. Sama pani wie jak to jest z teściową…
-Nie ma kiełbasy. Następny!
-Pani Renatko. Bardzo panią proszę. A rajstop by Pani nie chciała? Żona ostatnio pięć par wystała!
-Jakie rajstopy, my tu mięso sprzedajemy. Na kartki. Do widzenia.
-A nie wpisałaby mnie pani na jakąś listę bezkartkową? Pani kierowniczko, wie Pani jak bardzo mi zależy… Teściowa przyjeżdża. A przyjąć teściową bez mięsa…
-Wpisać to się pan może do księgi skarg i wniosków. Następny! – odpowiada szorstko ekspedientka, ciskając w Ciebie zeszytem[1].
Niedobrze. Bez Krakowskiej mamusia będzie niezadowolona. A niezadowolona teściowa to niezadowolona żona. Dwóch niezadowolonych kobiet pod jednym dachem znosić nie będziesz! Chcąc nie chcąc otwierasz więc zeszyt i opisujesz swój problem:
„Mimo iż nie mam kartki zarejestrowanej w tym sklepie, proszę o sprzedanie mi 30 dkg kiełbasy krakowskiej, ponieważ bardzo mi zależy”.
Czekając na werdykt kierowniczki sklepu, przeglądasz książkę dalej. Kolejne strony przynoszą takie oto skargi:
„Treść skargi lub wniosku: Poprosiłam o mleko z żółtym kapslem, ale ekspedientka nie chciała mi go sprzedać, tłumacząc, że jest to mleko jutrzejsze, z jutrzejszą datą na kapslu. Proszę mi wyjaśnić dlaczego w dniu 3 maja mleko jest datowane na 4 maja i czy ekspedientka mogła mi odmówić sprzedaży tego mleka”
Odpowiedź: Mleko tłuste z żółtym kapslem dostarczane jest w południe i jednocześnie jest awansowane na dzień następny. Proszę przyjść jutro, a będzie!”
„Treść skargi lub wniosku: Kupiłem nieświeże drożdże pół kilo. Nie chciano mi ich wymienić.
Odpowiedź: klientka przedstawiła do reklamacji drożdże kupione rzekomo w naszym sklepie 3 dni temu. Tymczasem były one zapakowane w prawdziwy papier pakowy, którego to papieru sklep nie posiada od pół roku. A więc drożdże nie nasze.”
„Treść skargi lub wniosku: W sklepie jest bardzo uprzejma i szybka obsługa, aż przyjemnie postać chwilę w kolejce.
My, klientela stojąca obecnie w kolejce, dołączamy się do pochwał.
Odpowiedź: Jako kierownik sklepu dziękuję za słowa uznania”
„Treść skargi lub wniosku: na wystawie wystawione są różne sery żółte, ale w sklepie nie ma ich w sprzedaży. Co to za zwyczaj reklamowania towaru, którego nie ma w sklepie. Proszę o wyjaśnienie.
Odpowiedź: Sklep bierze udział w konkursie. Zrobiono więc wystawy konkursowe, na których umieszczono atrapy towarów. Samych towarów niestety od dłuższego czasu brak w sprzedaży.”
„Treść skargi lub wniosku: Odmówiono mi sprzedaży miodu z wystawy.
Odpowiedź: Miód znajdujący się na wystawie będzie sprzedany po zmianie dekoracji. Jest już sporządzona lista na te towary, ale klient stwierdził, że tyle to on nie będzie czekał.”
„Treść skargi lub wniosku: pani ekspedientka nie obsługuje w kolejności klienta, gdyż twierdzi, że klient powinien się najpierw wyszumieć.
Odpowiedź: brak”
„Treść skargi lub wniosku: biały ser kładzie się na wagę, trzymając w dwóch palcach, którymi to palcami liczone są pieniądze. Proszę to zmienić.
Odpowiedź: Osobiście uważam, że nie ma innej możliwości, jak podanie sera palcami.”
A teraz zamknij i otwórz oczy. Jeśli musisz, uszczypnij się. Zobacz, że nie czytasz książki skarg i wniosków w jakiejś sklepowej kolejce. Nie ma żadnego jutrzejszego mleka ani żadnej listy na miody zdjęte z wystawy. Jest rok 2016. Jesteś w domu i siedząc wygodnie w fotelu czytasz to na ekranie komputera. Być może nawet teraz zajadasz kiełbasę. A kiedyś… Kiedyś problemem było to, żeby kiełbasę kupić. Dzisiaj problemem jest to JAKĄ kiełbasę kupić. Dziwne, prawda?
[1] Tę książkę skarg i wniosków znalazłam w Europejskim Centrum Solidarności. To interaktywne muzeum położone na terenie Stoczni Gdańskiej opowiada o upadku komunizmu. O strajkach robotniczych, o powstaniu Solidarności, o stanie wojennym… Ale mówi także, choć może pobieżnie, o zwykłym życiu w czasach PRLu.
1 KOMENTARZ
Very deep