Archipelag San Blas to mały raj na ziemi. Słońce, delikatne fale, woda w kolorze turkusu. A pośrodku mały kawałek lądu, na którym nie ma nic, oprócz palm. Sama wyspa jest tak mała, że można ją całą obejść za piętnaście minut.
Archipelag San Blas to mały raj na ziemi. Słońce, delikatne fale, woda w kolorze turkusu. A pośrodku mały kawałek lądu, na którym nie ma nic, oprócz palm. Sama wyspa jest tak mała, że można ją całą obejść za piętnaście minut.
Archipelag San Blas to szereg wysp rozsypanych na Morzu Karaibskim, na północ od Panamy. Większość z nich to malutkie wysepki, długie na kilkadziesiąt, może kilkaset metrów. Zwykle, poza palmami kokosowymi, nie ma na nich nic. Z pośród ponad trzystu wysp, tylko czterdzieści jest zamieszkanych.
Mikołaj wyrusza w stronę Kolumbii w sobotę wieczorem. Czyli że pora się zbierać z powrotem w stronę Portobelo. Więc raz jeszcze tłukę się rum samym, przepełnionym autobusem. I znowu na każdym zakręcie mam wrażenie, że autobus zaraz się rozleci.
Do soboty pozostało jednak kilka dni. Okolice Portobelo odkryłam dość szybko. Właściwie to miałam wrażenie, że znam połowę miasta. Wiedziałam, kto pracuje w piekarni, a kto w sklepie. Znałam właścicieli wszystkich (aż dwóch!) hosteli w mieście.
Na to, że stoję w międzynarodowym porcie, nigdy bym nie wpadła. Infrastruktura ograniczała się de trzymetrowego drewnianego pomostu, rozsypującej się budki i jednego plastikowego krzesła. Personel – ciężko stwierdzić. Na miejscu było bowiem kilkunastu chłopa, żaden z nich nie robił niczego, co przypominałoby pracę.
Do Portobelo, czyli ślicznego portu, trafiłam przypadkiem. W Colon podobno warto zobaczyć kolonialne fortyfikacje, Fort San Lorenzo. Tam też zmierzałam. Tylko, że po przyjeździe na miejsce okazało się, iż owe fortyfikacje wcale nie znajdują się w mieście Colon, lecz w prowincji o tej samej nazwie. I chwała Bogu.
Panama to miasto portowe, łączące Pacyfik z kanałem. Podobną rolę po stronie Atlantyku pełni Colon. Jest to drugie największe miasto w kraju. O dziwo, to drugie co do wielkości miasto nie jest, nawet w najmniejszym stopniu, atrakcją turystyczną (chociaż czy to powinno w ogóle dziwić?
Panama jest jednak cudowna. Zachwyca kontrastami i zachowaniem granic, między tym, co stare, a nowe. Jeśli chodzi o stare, to stare miasta są dwa. Casco Viejo (stare miasto) to kompleks budynków w stylu kolonialnym. To wąskie uliczki wypełnione kawiarniami i restauracjami.
Bilet nie był kupiony na ostatnią chwilę. Był czas na przygotownia, na przewertowanie kilku książek i przekopanie internetu. Nawet na jego dogłębne poznanie. Mimo tego, w dniu wyjazdu moja wiedza o Panamie ograniczała się do: ”Panama? To tam, gdzie jest kanał Panamski ”.
I nic dziwnego.
Każda wyprawa rozpoczyna się z chwilą zamknięcia za sobą drzwi do domu. Nie z chwilą dojechania na miejsce, lecz z chwilą opuszczenia domowych pieleszy. Droga jest bowiem celem samym w sobie.