Mikołaj wyrusza w stronę Kolumbii w sobotę wieczorem. Czyli że pora się zbierać z powrotem w stronę Portobelo. Więc raz jeszcze tłukę się rum samym, przepełnionym autobusem. I znowu na każdym zakręcie mam wrażenie, że autobus zaraz się rozleci. Moje wrażenia jednak wcale nie przeszkadzają mu dojechać na miejsce w całości. Czas też jest niezły: 50 km w półtorej godziny.
Jako że w Portobelo wszyscy znają wszystkich, bardzo szybko poznałam załogę zbliżającego się rejsu. Grupka Szwedów, kilku Amerykanów, jeden Kanadyjczyk i trzy motocykle. Motocykle te należą do kilku zapaleńców, którzy postanowili na dwóch kółkach dotrzeć z Alaski do Ziemi Ognistej. Tutaj zatrzymała ich dżungla. Jedynym sposobem na kontynuację wyprawy jest właśnie podróż przez morze. A reszta? Reszta towarzystwa jest tutaj wyłącznie w celach imprezowych. Zresztą Ci od motocykli też chętnie zabalują. Wreszcie mają pretekst by zsiąść z maszyny i robić coś innego niż gnać do przodu.
Pod wieczór cała ekipa jest już na łodzi o wdzięcznej nazwie Wild Card. Na tym dwudziestometrowym statku przez najbliższe pięć dni mieszkać będzie osiemnaście osób: piętnastu pasażerów, kucharka, kapitan i majtek. Na tak małej przestrzeni jest jednak miejsce na wszystko: trzy łazienki, w pełni wyposażona kuchnia, łóżko dla każdego. Nie brakuje gadżetów imprezowych: przenośne lodówki, sprzęt grający, wodoodporne materace do wylegiwania się na pokładzie. Sama infrastruktura też robi wrażenie. Woda morska wykorzystywana jest tylko w toaletach. Pod prysznicem i z kranów leci słodka woda. Żeby zapewnić do niej stały dostęp, zatankowano aż dwie tony. I wszystko to jest woda pitna.
Do archipelagu San Blas jest raptem 90 kilometrów. Płynąć jednak będziemy całą noc. Krótki poradnik o tym, jak zachowywać się na jachcie i ruszamy w drogę. To co, drinka na zachętę?
Nowi ludzie, nowe okolice, nowe doświadczenie. Na pokładzie bardzo szybko zrobiło się gwarno i wesoło. Lekka bryza, zapadająca noc i delikatne bujanie statku. Atmosfera idealna.
Ale morze się nie pyta jak Ci się podoba atmosfera na statku. Morze stwierdza czasami, że delikatne bujanie to za mało. Buja więc mocniej. Tak mocno, że nie wiesz nawet, kiedy jesteś w pionie, a kiedy zostałeś wytrącony z równowagi. Ciężko przejść kilka kroków bez zachwiania równowagi. Lekka bryza nie jest już lekką bryzą, a mocnym wiatrem.
Według naszej załogi to nie są duże fale. Ja nie będę się kłócić, nawet ich nie widzę po ciemku. Dla mojej głowy są jednak zdecydowanie za duże. Z resztą nie tylko dla mojej. Większość twarzy blada. Kilku osobom protestują żołądki. Inni, tak jak ja, mają ”tylko” zawroty głowy. Każdy próbuje złapać choć trochę świeżego powietrza. Wejście pod duszny pokład gwarantuje podwojenie efektu. Chyba wszyscy czujemy się jak na mocno zakrapianej alkoholem imprezie. Zanim jeszcze zdążyliśmy otworzyć jakąkolwiek butelkę.
Toaleta wieczorna w takich warunkach to nie lada wyzwanie. Ba! Dotarcie do łóżka już było wyzwaniem samym w sobie. Nie pamiętam nawet jak mi się to udało. Kołysało, kołysało i kołysało. Aż w pewnym momencie przestałam czuć, że cokolwiek się buja.
Gdy się obudziłam (o dziwo w pidżamie!), po poprzednich wrażeniach zostało już tylko wspomnienie. Statek kołysał się tak delikatnie, że prawie nieodczuwalnie. Nie płynęliśmy już. Statek musi być już zakotwiczony. Czyli jesteśmy u celu? Z ciekawością pobiegłam na pokład. Na lewo morze. Na prawo morze. A kilkaset metrów przed nami pokryta palmami wyspa. Turkus wody, żółć piasku i zieleń palm kokosowych. Witamy w San Blas!
San Blas |
Przedpołudnie na tej urokliwej wyspie minęło raz dwa. Przyszedł jednak czas na pożegnanie się z ekipą Wild Card i udanie się dalej w drogę. Na kolejną wyspę (no bo trzeba kilka odwiedzić, żeby móc stwierdzić, że wszystkie są takie same!). Wodna taksówka ma być lada moment.
Z kapitanem statku |
-Mikołaj, dziękuję Ci za wszystko. To była fantastyczna podróż. Powiedz, ile Ci jestem winna?
-No chyba sobie żartujesz
-Słuchaj, ugościłeś mnie tutaj i chcę Ci zapłacić. Przynajmniej, żeby pokryć koszty.
-Potraktuj to jako prezent od świętego Mikołaja. No dobry początek podróży.