Kolejny przystanek na mojej drodze to El Valle, malutka miejscowość położona w górach nieopodal stolicy. No dobra, „w górach” to za dużo powiedziane (zwłaszcza, jeśli przyjeżdża się prosto ze Szwajcarii). El Valle znajduje się na wysokości 500 metrów n.p.m. Samo miasteczko położone jest na terenie płaskim jak stolnica. Otoczone jest ono pasmem wzgórz sięgających 800-900 metrów n.p.m. Niegdyś był to czynny wulkan. Stąd też charakterystyczny kształt okolicy: płaski kawałek lądu otoczony wzgórzami ze wszystkich stron. Po wulkanie pozostała jedynie rzeźba terenu. Dziś jest to po prostu zielona, górzysta okolica, pozwalająca uciec od zgiełku miasta.
W El Valle jest kilka atrakcji. Nie są to jednak atrakcje typu „och” i ”ach”, przyciągające przybyszy z dalekich stron. Hodowla motyli, ogród orchidei, kilka wodospadów. Małe, lokalne atrakcje, które umilają czas weekendowym gościom. Moim celem na dzień dzisiejszy był wodospad El Chorro Macho, osiemdziesięciometrowa kaskada wody znajdująca się u podnóży jednego z pobliskich wzgórz. Godzina marszu od miejscowości.
Na tę eskapadę udało mi się znaleźć kompana. Sześćdziesięciopięcioletnia Amerykanka o imieniu Wijdan. Do Panamy przyjechała szukając miejsca na osiedlenie się na emeryturze. Do stolicy dotarła bardzo zawiedziona. „I to ma być ta cała Panama? Przecież to miasto w niczym nie różni się od Miami czy Seattle!”, opowiada zbulwersowana. Ktoś na jej drodze doradził jej pojechać do El Valle. Łagodny klimat, dużo zieleni, cisza i spokój. Zgadzało się. Teraz jest już w El Valle cztery tygodnie i zastanawia się, czy na pewno tutaj chce się osiedlić.
Idziemy więc z Wijdan w stronę wodospadu. Sto metrów, dwieście, pięćset. Słońce praży niemiłosiernie. Minęło ledwie dziesięć minut, od kiedy wyszłyśmy z hostelu, a ani mnie, ani jej już się nie chce. Pewnie, że chcemy zobaczyć wodospad! Ale już chciałybyśmy być na miejscu. Idziemy więc dalej, rozglądając się za autobusem lub taksówką. Nic jednak nie jedzie. Idziemy i idziemy. I dalej nic.
-To może autostop? – proponuję
-Ooo! Dobry pomysł. No to jak będzie coś jechać, to łapiemy.
-Ooo! Dobry pomysł. No to jak będzie coś jechać, to łapiemy.
Problem w tym, że nic nie jedzie. Przynajmniej nie w naszą stronę. No nic, idziemy dalej. Trochę nieświadomie przyspieszam, zostawiając Wijdan w tyle. „Do wodospadu jeszcze jakieś pół godziny, godzina na miejscu i godzina z powrotem. Ostatni autobus w dalszą drogę odjeżdża koło szóstej. Powinnam zdążyć…” kalkuluję stawiając kolejne kroki. Oglądam się za moją towarzyszką. I co widzę? Stoi jakieś trzysta metrów w tyle przy przejeżdżającym samochodzie i macha do mnie ręką.
– Dzień dobry. Podwiezie nas Pani do wodospadu? – pytam kierowcę.
– Tak, wsiadajcie.
– Och, super! Dziekujemy! Od pół godziny bezskutecznie próbujemy coś złapać. Wijdan, jakim cudem udało Ci się złapać stopa? Przecież nic nie jechało w naszą stronę! – zmieszana pytam moją towarzyszkę.
– Zatrzymałam tę Panią, by spytać się, jak daleko jest jeszcze do wodospadu. Gdy usłyszałam, że to kolejne dwadzieścia minut marszu, spytałam, czy może nas podwieźć. No wiesz, w hostelu nie powiedzieli nam, że to AŻ TAK DALEKO. A Pani jest na tyle miła, że nas podwiezie.
– Tak, wsiadajcie.
– Och, super! Dziekujemy! Od pół godziny bezskutecznie próbujemy coś złapać. Wijdan, jakim cudem udało Ci się złapać stopa? Przecież nic nie jechało w naszą stronę! – zmieszana pytam moją towarzyszkę.
– Zatrzymałam tę Panią, by spytać się, jak daleko jest jeszcze do wodospadu. Gdy usłyszałam, że to kolejne dwadzieścia minut marszu, spytałam, czy może nas podwieźć. No wiesz, w hostelu nie powiedzieli nam, że to AŻ TAK DALEKO. A Pani jest na tyle miła, że nas podwiezie.
W drodze okazało się, że nasz kierowca to żona właściciela terenów, na których znajduje się wodospad. Przedstawiła nas swoim pracownikom, poprosiła o wskazanie nam drogi i powiedziała, że wróci za godzinę, by odwieźć nas do hostelu. Z tego kontekstu wynikło również, że udało nam się wejść na teren parku bez płacenia biletu wstępu. Zawsze to 5$ do przodu.
I to ta „babcia”, która szykuje się na emeryturę, jest na tyle przebojowa, że potrafi zatrzymać samochód, zachęcić go, by zawrócił i podwiózł nas w drugą stronę. Mało tego! Potrafi też przekonać kierowcę, żeby wrócił po nas i odwiózł nas do hostelu. A ja myślałam, że dobrze się z dogaduję z ludźmi. Oj, muszę się jeszcze dużo nauczyć.
PS. Wodospad fantastyczny. Kąpać się niby nie można, ale barierka była tak nisko…
W drodze z Wijdan |
El Chorro Macho |
Wodospad z bliska |
Z Wijdan |