Archipelag San Blas to mały raj na ziemi. Słońce, delikatne fale, woda w kolorze turkusu. A pośrodku mały kawałek lądu, na którym nie ma nic, oprócz palm. Sama wyspa jest tak mała, że można ją całą obejść za piętnaście minut. Dwa razy.
Takich wysp o złocistych plażach jest tyle, że starczy po jednej na każdy dzień roku. Nie ma się co dziwić, że archipelag ten uważany jest za jeden z ładniejszych zakątków Panamy. Pomimo swojego oddalonego położenia, pozostaje popularnym celem dla turystów. To miejsce, gdzie można uciec od cywilizacji i poobcować sam na sam z naturą. I to bardzo dosłownie.
Mi trafiła się wyspa o wdzięcznej nazwie Naranja Chica, czyli Mała Pomarańcza. Z pomarańczami miała jednak tyle wspólnego co i z burakami. Ktoś pewnie kiedyś widział, a może nawet i jadł… Naranja Chica to zaludniona wyspa. Można nawet powiedzieć, że bardzo gęsto zaludniona. Zamieszkiwana jest przez pięć rodzin (ok. pięćdziesiąt osób), a to na San Blas już prawie tłok.
Pierwsze wrażenie jest niesamowite. Złota plaża i krystalicznie czysta woda. Dominuje odcień turkusu, choć pojawiają się też ciemne, granatowe plamy. Wystarczy zanurzyć się w wodzie by odkryć, że owe granatowe plamy to rafa koralowa. Widziany z bliska, ten podwodny świat nabiera zupełnie innych barw. Korale koloru koralowego. I brązowego. A do tego żółte i fioletowe rybki. No i trochę takich szarych, nijakich. Po wyjściu z wody czeka na nas hamak zawieszony pomiędzy dwoma palmami kokosowymi. Stąd widok na bezkresny ocean i inną wyspę (lub dwie, trzy, cztery…) na horyzoncie. Dodajmy do tego wiecznie świecące słońce i można mówić o raju na ziemi, prawda?
Prawie. Tak, przed nami rozciąga się iście rajski obraz. Jednak świat za naszymi plecami wygląda trochę inaczej. Owszem, jest to wyspa pełna koksowych palm. Ale jest to również wyspa pełna suszącego się prania i porozwalanych dziecięcych zabawek. Tu mieszkają ludzie i widać to na każdym kroku. Indianie Kuna to nie tylko chatki z bambusa. To także wielkie beczki na wodę, sieci rybackie i panele słoneczne. No i śmieci. Na tak małym terenie bardzo szybko rzucają się w oczy. Plastikowe butelki, puszki z aluminium, papierki po słodyczach. Czasem poukładane w stertę przy domu, a czasem po prostu walające się między drzewami. Nie pasują do krajobrazu. Ale będą tu dopóki kolejna łódka nie wywiezie ich na ląd.
San Blas jest wspaniałym miejscem. Wyspom nie można odmówić uroku. Złociste plaże, krystalicznie czysta woda i cień palm urzekną każdego. Ale San Blas to nie tylko cudowne obrazki rodem z katalogu. To także miejsce, gdzie żyją ludzie. I to widać na każdym kroku.
Wyspa pośrodku niczego |
Rajskie plaże |
Widok z hamaka |
Idylliczne chatki Indian Kuna |
Wioska Kuna bardziej realnie |
Plaże na San Blas. Dwie perspektywy |