W czasie mojej podróży po Nikaragui nazwa Somoto pojawiała się kilkukrotnie. W przewodnikach informacji było niewiele. Właściwie tylko tyle, że jest. Dla lokalsów było to kolejne miasto. Dla podróżników – niewielka atrakcja na drodze do Hondurasu. A dla mnie? Dla mnie było to miejsce do sprawdzenia.
Nie wiedząc o tej okolicy prawie nic, nie spodziewałam się niczego wielkiego. „Ot las, rzeka i trochę kamieni” – myślałam wybierając się na spacer po kanionie. Idea była prosta – dotrzeć do przełomu rzeki i podążać jej śladem. Nic trudnego, prawda?
Tak, owszem. Ale tylko pod warunkiem, że wzdłuż rzeki biegnie trasa. W Somoto trasa urwała się już po kilkuset metrach. Po prostu zniknęła gdzieś pomiędzy kamieniami. Rzeka jednak dumnie płynęła na przód. Cóż, przynajmniej wiadomo, którędy podążać. Pozostawało więc iść wzdłuż jej brzegu. Czy raczej: skakać z kamienia na kamień.
Początkowo te małe akrobacje pozwalały posuwać się na przód z suchą stopą. W pewnym momencie jednak rzeka zrobiła się głębsza, a kamienie rzadsze. Brzegi stały się strome. Nie pozostawało nic innego, jak brodzić w wodzie. Pogodzić się z faktem, że buty będą mokre i iść dalej na przód. Początkowo woda sięga ledwie do połowy łydki. Idę więc szybko i pewnie. Z każdym krokiem robi się jednak coraz głębiej. Kilkaset metrów dalej woda dochodzi już do kolan. Maszeruje się ciężko, ale wciąż na przód. Kolejne kilkaset metrów i woda sięga mi do uda. Z każdym ruchem czuję duży opór. O szybkim, równomiernym marszu mogę zapomnieć. Stawianie nawet małych kroczków to spory wysiłek. Przemieszczam się w ślimaczym tempie. Kilkadziesiąt kroczków dalej woda sięga mi już do pasa. Wysokie skalne ściany zastąpiły strome brzegi. Pionowe skały pną się kilkanaście metrów w górę. Wąski korytarz ciągnie się na przód, zapowiadając, że będzie coraz głębiej. Witamy w kanionie Somoto.
Nie, tego fragmentu nie da się przejść. Ten fragment trzeba przepłynąć. Pogodziłam się już z mokrymi butami, teraz pora pogodzić się z tym, że mokre będzie wszystko. Do małej, nieprzemakalnej torby wrzucam telefon, ręcznik i prowiant. O resztę się nie martwię. Kapelusz wyschnie, aparat jest wodoodporny. Upycham więc wszystko w plecaku i smętnie godzę się z tym, że przemoknie. Zarzucam tobołek na plecy i ruszam na przód. Robię kilka kroków, a woda już zakrywa moją klatkę piersiową. Kolejne kilka kroków i sięga mi do szyi. Nie, to bez sensu. Płynę.
Pomału przemieszczam się z biegiem rzeki. Powietrze jest ciepłe, woda rześka. Skalne ściany wydają się coraz wyższe, a widoki coraz bardziej spektakularne. Wokół nie ma żywej duszy. Plecak i buty hamują trochę ruchy, jednak szybko się przyzwyczajam. Płynę wolno, ale przecież nie przyjechałam tu na zawody pływackie. Przyjechałam zobaczyć kanion, a kanion jest… niesamowity. I zasługuje na to by poświęcić mu czas.
Cała trasa to jakieś 15 kilometrów. Nie, nie płynę przez kolejne kilka godzin. Głębokie korytarze przechodzą w płytką, kamienistą rzekę. Kamienista rzeka z kolei nabiera głębokości, by w końcu znowu stać się kanionem. Przez kolejne siedem godzin chodzę po kamieniach, brodzę po pas w wodzie, wspinam się po skałach i pływam wąskimi korytarzami rzeki Somoto. Na każdym kroku nie mogąc się nadziwić jak piękne jest to miejsce.
Początkowo można podążać wzdłuż brzegu rzeki. |
Szybko jednak robi się głębiej. |
I głębiej. |
Aż docieramy do kanionu. |
I pozostaje tylko przepłynąć trasę. |
Kanion jednak się urywa. Znowu spacer po kamienich. |
Znowu brodzenie w wodzie. |
I znowu kilkaset metrow do przepłynięcia. |
Tak idyllicznie i tak pusto. |
Mój towarzysz na dziś. Mały Jose wyciągnął wujka-przewodnika do kanionu i dzielnie brnie na przód. I po skałach i przez głęboką wodę. |
Koniec trasy. Przemoczona do suchej nitki. |
5 KOMENTARZY
Beautiful place
Ciepła woda była?
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Jak niedzielny rosół. W poniedziałek, po wyjęciu z lodówki.
Amazing this Canyon. This is the second canyon with river I see, after the Grand Canyon with the Colorado river. Enjoy the amazing vacation you're having down there. I will put this canyon on my next vacation list.