Przejdź do treści
Sójka za morzem
  • Blog
  • O mnie
  • Filozofia
  • Trasa
  • Kontakt
  • English
  • Polski
Szukaj

Miasto, które nie powinno istnieć

  • surikatka
  • 16 kwietnia 20164 października 2016
  • Nikaragua
Miejsce, które jest daleko od wszystkiego i w którym nie ma prawie nic często nazywamy dziurą. Jednak użycie określenia w stosunku do San Juan del Norte byłoby mocnym nadużyciem. I wielkim komplementem w stronę tego miejsca.

W San Juan są raptem trzy ulice. No dobra – trzy „główne” ulice i kilka łączących je przecznic. Wszystkie elegancko wybetonowane i oświetlone. Na żadnej z nich nie zobaczymy jednak samochodu. Bo i po co tu komu samochód? Drogi są tylko w mieście. Nie ma jednak żadnej, która by do miasta prowadziła. Jedyną łączność ze światem przebiega drogą wodną. I tu mamy dwie opcje: dwanaście godzin wzdłuż rzeki, by trafić do San Carlos albo pięć godzin na morzu, by wylądować w Bluefields. I San Carlos i Bluefields można śmiało nazwać dziurą. W porównaniu z San Juan del Norte są jednak wysoko cywilizowanymi metropoliami.

Na pierwszy rzut oka San Juan wydaje się całkiem normalną miejscowością. Rzędy schludnych, lecz niespecjalnych domów ciągną się wzdłuż trzech głównych ulic. Jest kilka hotelików, kilka restauracji i kilkanaście, jeśli nie więcej, sklepików. Niby nic dziwnego. Tylko że… przez tydzień pobytu jestem jedynym w mieście turystą. A właśnie teraz, w porze suchej, jest sezon. Cztery hoteliki jednak uparcie pozostają otwarte czekając na lepsze jutro. Restauracyjki wydają się mieć większą rację bytu. Przecież przychodzą tam też lokalsi, prawda? Prawda. W tych tłocznych mają może trzech-czterech klientów dziennie. I to już wliczając mnie z kolegą.

Prawdziwym żartem losu jest jednak zaopatrzenie. W restauracji zjeść możemy smażonego kurczaka, smażonego kurczaka albo… smażonego kurczaka. Przez siedem dni w tygodniu. W sklepach wcale nie jest weselej. Asortyment większości ogranicza się do chipsów, ciasteczek i coca-coli. W jednym, większym, dostać możemy również inne niepsujące się rarytasy. Puszka z tuńczykiem wydaje się być towarem najbardziej luksusowym (tak, nad morzem!). Wybór warzyw ogranicza się do cebuli. Owoców nie ma prawie w ogóle. W przeciągu tygodnia udało mi się kupić jeden arbuz. I wygląda na to, że tym aktem wykupiłam wszystkie owoce w mieście. Do końca pobytu więcej arbuzów (ani innych owoców) nie widziałam.

Od zachodu San Juan otacza gęsty, tropikalny las. Od wschodu graniczy z oceanem. W miasteczku mieszka trzy tysiące ludzi. Jest tu kilkanaście sklepów. I najlepsze, co mogę dostać to puszka tuńczyka? Jak to jest?

Kilka prostych konwersacji zwala mnie z nóg.

W jednej z restauracji:
-Dzień dobry. Co u państwa można zjeść?
-Mamy smażonego kurczaka z ryżem.
-A! To tak jak w sąsiedniej restauracji. A wie Pani czy gdzieś w okolicy mogę dostać coś innego?
-Nie, nic innego niż kurczak nie będzie.
-Ale… dlaczego?
-Statek, który przyjechał kilka dni temu nic nie przywiózł. Tylko kurczaki.
-Ten z San Carlos?
-Tak, tak. Ten sam.
-To tu na miejscu nie ma żadnej hodowli kurczaków? Wszystkie są przewożone rzeką?
-Nie, nie hodujemy. Całe mięso tutaj jest importowane

Kolejnego dnia:
-Dzień dobry. Jest może ryba?
-Nie, nie ma. Tylko kurczak.
-Ale właściwie dlaczego tu tak ciężko o rybę? Przecież jesteśmy nad morzem. Mało tego, to  miejsce jest tak oddalone, że musi tu być mnóstwo ryb i owoców morza.
-No tak. Ale łódka dzisiaj nie wypłynęła na morze.
-A dlaczego?
-Nie chciało im się.

W sklepie:
-Dzień dobry. Są jakieś warzywa?
-To co widać?
-Czyli cebula i ziemniaki? Nic więcej?
-Nie. Ale dlaczego? Coś się stało?
-Dawno nie przywieźli już żadnych warzyw.
-Z San Carlos? To wszystkie warzywa i owoce są importowane?
-Tak,  wszystko przypływa łódką.
-I na miejscu nie produkuje się nic? Dlaczego?  Przecież tu są lasy tropikalne. W tym klimacie wszystko rośnie błyskawicznie.  Wystarczy rzucić nasiono, a owoc wyrośnie sam…
-Tu jest rezerwat przyrody. Nie możemy nic hodować.

Z właścicielką hotelu:
-Dzień dobry. Nie ma prądu ani wody. Czy coś się stało?
-Prądu nigdy nie ma nad ranem. Generator działa gdzieś do drugiej w nocy. Potem włączają go około ósmej.
-I tak w całej miejscowości?
-Tak, wszędzie. Prąd włączają wcześniej jedynie w dni, w które wypływa łódka do San Carlos.
-A woda?  Dlaczego nie ma wody?
-Wody nie ma, bo nie ma prądu. Pompujemy ją na górę, ale pompa jest na prąd.
-To znaczy, że o ósmej będzie?
-Nie. Woda jest w wodociągach tylko do 7.30.
-To kiedy można liczyć na wodę w łazience?
-Dopiero wieczorem.
-I tak jest codziennie?
-Codziennie

Wygląda na to, że tutejszy świat rządzi się swoimi prawami logiki. I na czas, który tu spędzę, chcąc nie chcąc, muszę je zaakceptować.

***


Tydzień w San Juan to szmat czasu. Jego nadmiaru zamierzam pozbyć się na plaży.  W końcu jestem nad oceanem, a jak jest ocean to musi być i plaża, prawda? Okazuje się jednak, że to wcale nie jest takie proste. By dotrzeć nad ocean trzeba bowiem przekroczyć rzekę. Nie ma jednak mostu ani łódek, które mogłyby przewieźć Cię na drugą stronę.

-To może wpław? –  pytam jednego z lokalsów. -To jest raptem dwadzieścia metrów. Nurt też nie jest silny.
-Wpław? A czego się chcesz pozbyć? Nogi czy ręki?
-?
-O krokodylach nie pomyślałaś?

Okolice San Juan to przede wszystkim woda.
Główna ulica.

Domy są proste, lecz funkcjonalne.
San Juan to las.
Delta rzeki.
I morze.
No i krokodyle. W rzece…
…i w ogródku.

Zamieszczono w Nikaragua
surikatka
3 KOMENTARZE
  • Vadim Zontak
    16 kwietnia 2016 o 10:30
    Odpowiedz

    Excellent post
    And you were there a week
    ….and the crocodiles

  • Mariola
    4 maja 2016 o 19:06
    Odpowiedz

    Jednym słowem spokojnie sobie żyją ( no może z wyjątkiem zagrożenia że jakiś krokodyl nagle pojawi się w ogródku… Ale jeszcze mam pytanie – jeśli oni wszystko sprowadzają to skąd mają pieniądze na to ???

  • Surikatka
    6 maja 2016 o 05:16
    Odpowiedz

    Nigdy Nie usłyszałam tego głośno, ale… Trasa przemytu narkotyków z Kolumbii do USA przebiega głównie przez morze. San Juan del Norte znajduje się właśnie na tej trasie. No ale przecież tamtejsi mieszkańcy nic nie widzieli i nic nie słyszeli. Milczenie tutaj ma swoją cenę.

Skomentuj Vadim Zontak Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Daj lajka

Przeglądaj

Panama

Kostaryka

Nikaragua

Honduras

Salwador

Gwatemala

Belize

Meksyk

Kuba

 

Ostatnie wpisy

Miejsca

Motyw od Colorlib wspierany przez WordPress