Uliczka za uliczką, powoli pnę się w górę. Asfaltowa droga zamienia się w brukowaną dróżkę, a brukowana dróżka w piaszczysto-kamienistą ścieżkę. Przestronne, dobrze zadbane kamieniczki zostawiłam za sobą jakieś kilkanaście minut. W ich miejscu wyrosły szaro-bure chatki wszelkiej maści. Z blachy, z kamienia, z drewna. Niektóre pomalowane, inne po prostu obdrapane. Sprawiały wrażenie, jakby sklecono je z tego, co akurat było pod ręką. Mijając kolejne, coraz bardziej prowizoryczne konstrukcje, nabieram przekonania, że wystarczy silniejszy podmuch wiatru by wszystkie rozpadły się na kawałki. I nie byłoby w tym otoczeniu nic dziwnego, gdyby nie to, że akurat szukałam Maximona, gorliwie wielbionego boga.
Czczony w górskich regionach Gwatemali Maximon jest niezwykle barwną postacią. Antropologowie mówią, że łączy w sobie cechy bogów Majów i biblijnego Judasza. Lokalsi przedstawiają sprawę w dużo bardziej przyziemny sposób – Maximon lubi sobie wypić.Jak na wytrwałego imprezowicza przystało, Maximon nie ma stałego adresu. Zwykle można go znaleźć w gościnie u jednego z autochtonów. Religijni Majowie przyjmują go w swoje progi, licząc, że obecność boga sprowadzi błogosławieństwo na całą rodzinę. O to, w którym z domów można go aktualnie zastać, trzeba pytać. Drewniana figurka Maximona jest bowiem co roku przenoszona w nowe miejsce.
To, że jego aktualna siedziba znajduje się wśród obdrapanych murów, dziurawych płotów i pełnych rynsztoków, zdawało się Maximonowi wcale nie przeszkadzać. Drewniany bóg dumnie siedział pośrodku małego pokoju powoli zaciągając się papierosem. Przyozdobiony kolorowymi szalami starzec sprawiał wrażenie pełnego nostalgii i zadumy. Może rozważał sens istnienia. A może po prostu kalkulował czy obecne tu zapasy rumu wystarczą na kolejną noc. Kto wie?
Maximon, choć pogrążony w zadumie, nie cierpiał na samotność. Oprócz kilku figurek Maryi, Jezusa i całego panteonu świętych, towarzystwa dotrzymywało mu dwóch mężczyzn. Siedzieli tuż przy nim, co chwilę spoglądając na oblicze boga. Sprawiali wrażenie, jakby w jego oczach czytali, czego akurat potrzebuje. Co kilka minut podsuwali mu więc pod usta popielniczkę, a co kilkanaście odpalali nowego papierosa. Czasem serwowali mu rum. Gdy przyszła pora na jednego, pomocnicy Maximona przechylali figurę w tył, wyjmowali papierosa i wlewali w drewniane usta zawartość całej butelki. Calusieńkiej! Maximon musiał być zachwycony.
Gdyby chodziło o zwykłego śmiertelnika styl życia, który prowadzi Maximon, byłby z pewnością potępiony przez wielu. Zdaje się, że w sprawach boskich nie ma to jednak żadnego znaczenia. Patologiczne nawyki boga wcale nie przeszkadzają wiernym. Mało tego! Uznają spełnienie jego tytoniowo-alkoholowych potrzeb jako absolutną konieczność. Starzy i młodzi, samotni i z dziećmi – do Maximona z prośbą o błogosławieństwo zwracają się Gwatemaczycy wszelkiej maści. Wszyscy ściskając butelkę rumu w ręku.
Maximon |
I jego dwóch towarzyszy. |
Pomieszczenie jest pełne chrześcijańskich figurek. Tu, jakby się ktoś zastanawiał, trumna z ciałem Jezusa. No bo dlaczego grób musi być ponury? |
Rola tego pana sprowadza się do odpalania kolejnych papierosów |
I podsuwania Maximonowi popielniczki. |
Jego kolega macha kadzidłem. Ekhm, przepraszam – nadaje miejscu mistyczności. |
Pora na jednego! Zawartość butelki znika w ustach Maximona. |
O błogosławieństwo proszą całe rodziny. |
Kapłan pyta o intencję, w której odprawiona zostanie ceremonia. Dla każdego przewidziane jest błogosławieństwo z uwzględnieniem jego indywidualnej prośby. |
Chyba że masz mniej niż pięć lat. Wtedy o twojej prośbie decydują rodzice 🙂 |
Po ceremonii zapalane są wszystkie świece użyte w czasie błogosławieństwa. |
Ofiary pieniężne do kieszeni. |
A te w formie trunku do konsumpcji. |
Niezbędnik Maximona. |
2 KOMENTARZE
Mam nadzieje ze nei wpdaniesz ofiara sekty!
Thierry, przecież to po prostu kolejny kult świętego. No bo czy właściwie jest jakaś różnica pomiędzy modlitwą do Maximona a do św. Antoniego?
Nie przejmuj się tak :*