Z dedykacją dla mojej mamy
Środek nocy. Nieśmiało przestępuję ze stopy na stopę. Wszystko wokół pokryte jest ciemnogranatową zasłoną nocy. Domy, drzewa, nierówno przycięta trawa. Góry, lasy i polany. Po zmroku to wszystko zanika w bezkresnym granacie. Przed Tobą i za Tobą. W lewo i w prawo. Gdziekolwiek nie spojrzysz, widzisz po prostu ciemność. Ciemność (prawie) absolutną.
Prawie. Wystarczy bowiem podnieść głowę, by ujrzeć gwieździste niebo. Jasne punkciki nierównomiernie porozrzucane są po niebieskim firmamencie. Niektóre wyglądają znajomo, inne mniej. Przyglądam się uważnie. Może i jestem daleko od domu, ale wciąż na półkuli północnej. Powinny świecić nade mną te same gwiazdy… Wytężam wzrok. Wszystko wygląda znajomo, a jednak inaczej. Próbuję odświeżyć pamięć i pobudzić wyobraźnię. Hmmm. Czyżby to był Wielki Wóz? Obrócony pod dziwnym kątem i przerzucony na drugą stronę niebieskiego sklepienia?
Rozglądam się dalej. Skoro jest Wielki Wóz, niedaleko powinien być Mały Wóz i Gwiazda Polarna. Może znajdę też gwiazdozbiór Oriona? Albo tę małą, błyszczącą gwiazdkę, o której zwykłyśmy mówić z siostrą „Bimbel”? Z tych rozważań wybudza mnie mały, czerwony punkcik. Podświadomie burzy moją wewnętrzną równowagę. No bo jak to?! Czerwony? Na granatowym płótnie usianym doskonale białymi punkcikami? Nijak tu nie pasuje. A jednak. Uparcie przemieszcza się na przód. Z wschodu na zachód.
Zdjęcie: Alfred Nilsen |
Ten punkcik to jednak dużo więcej niż czerwone światło. To dwóch pilotów, którzy prowadzić będą przez całą noc. To kilka(naście?) stewardess, które przez następne x godzin śmigać będą między ciasnymi rzędami samolotu. Wreszcie, to kilkadziesiąt pasażerów zapadających pomału w niezbyt głęboki sen.
Te kilkadziesiąt duszyczek z jakichś powodów znalazło się o krok od niebieskiego sklepienia. Wielu wraca do domu. Niektórzy z kilkudniowego urlopu, inni – z wielomiesięcznej podróży. Z niecierpliwością liczą minuty pozostałe do spotkania z najbliższymi. Ci pierwsi zastanawiają się, czy sąsiad aby na pewno podlewał kwiaty i czy na pewno zapłacili za czynsz przed wyjazdem. Ci drudzy – czy dom jest dalej pomalowany na zielono, czy Zośka zrzuciła wreszcie te kilka kilogramów i czy pani ze sklepu na rogu wciąż jest tak samo wredna.
Jedni wracają, inni wyjeżdżają. Jakaś rodzina udaje się na wakacje. Wreszcie! Po dziesięciu miesiącach oszczędzania i trzech miesiącach pertrakcji z szefem (nie zapominajmy o wielodniowych rozmowach z teściami – trzeba ich jakoś przekonać, że jaguary nie zaatakują ich kochanych wnucząt podczas leniuchowania na plaży w Gwatemali…) udało się im wyrwać na dziesięć dni za ocean. Jakiś biznesmen jedzie zawrzeć kontrakt życia. „No dobra, może nie życia, ale przynajmniej roku!” – motywuje się w duchu czytając raz po raz tę samą umowę. Jakaś kobieta wraca ze spotkania z ukochanym. Juana (czy innego Zdziśka) poznała niedawno, przelotem. Od razu przykuł jej uwagę. Już na samą myśl o Juanie serce bije jej mocnej i uginają się jej kolana. Mało tego! Hodowla motyli w jej brzuchu rozwija się jak nigdy. Teraz krąży więc między ojczyzną a Gwatemalą, próbując przekonać samą siebie, że związek na odległość ma sens.
Każdy z pasażerów ma jakąś historię. Jedni mają historie ciekawe, inni – nudne jak flaki z olejem. Jedni mają historie wesołe, pogodne, inni – historie wyciskające łzy. Jednak bez względu na to, jaka to jest historia, każdy gdzieś zmierza. Każdy gdzieś dąży. Do rodziny, na wakacje, do kochanka. A może jeszcze do czegoś innego.
A ja?
Byłam lub będę w niemal każdej z tych ról. Dążyłam lub będę dążyć do tych samych rzeczy. Ale nie teraz. Nie w tej podróży. Teraz nie zawsze wiem gdzie jadę. Ba! Czasem nawet nie wiem po co gdzieś jadę. Ale czy będąc w podróży naprawdę trzeba do czegoś dążyć? Czy nie można po prostu być?
2 KOMENTARZE
Madziu kibicujemy twoim podróżom i śledzimy twój szlak . Czytam babci twoje opowieści i jest pod wrażeniem . Modli się co wieczór o twój powrót . Całuski od całej rodzinki
Czyli nawet babcia ma wglad w moje historie? To fantastycznie! Dziekuje!
Jest jeszcze kilka miejsc do odwiedzenia, ale mam nadzieje, ze zobaczymy sie wkrotce!