Naszym pierwszym celem w Kostaryce jest Bahia Drake, niewielka zatoka znajdująca się na południu kraju. Co ciekawe, w okolice te najprościej jest dotrzeć łódką. Drake położone jest niemal za drzwiami parku narodowego Corcovado. A park taki to las, las, las i jeszcze raz las. Tropikalny oczywiście. I nie, przez las tropikalny raczej nie jeżdżą autobusy.
Docieramy więc do Sierpe, ostatniej miejscowości, do której można dojechać transportem lądowym. Stąd dwa razy dziennie odpływają łodzie do Drake. Wykorzystują one deltę okolicznej rzeki (Rio Guarumal), by dotrzeć do oceanu. Później kontynuują jazdę wzdłuż wybrzeża, aż znajdą się w pobliżu miejscowości. Łodzie odpływają tylko dwa razy dziennie. Musimy więc trochę poczekać.
W ramach zabijania czasu zbieramy więc informacje o okolicy. Więc tak: w Drake są sklepy, nie ma konieczności wozić ze sobą zapasów jedzenia. Ba! Są nawet restauracje. Nie ma natomiast bankomatu. Ja na tę okoliczność jestem przygotowana. Podświadomie zakładam, że w takich małych miejscowościach nie ma absolutnie nic. Zawsze staram się mieć przy sobie trochę więcej niż trzeba. Zresztą, ciężko mi sobie wyobrazić łódkę dowożąca gotówkę do bankomatu. Sejf pancerny na klekotającej motorówce? Dla Niny jednak brak bankomatu jest dużym zaskoczeniem. A bez zastrzyku gotówki może i tam dojedzie, ale na pewno nie wróci.
Szybko kalkulujemy zawartości naszych portfeli. Nijak, nie obejdzie się bez bankomatu. Najbliższy jest jakaś godzinę jazdy stąd. Jest 9:00. Łódka odpływa o 11:30. A najbliższy autobus teraz.
-Dobra, jadę! Tam jest bankomat tuż przy przystanku autobusowym, prawda? Powinnam się wyrobić tam i z powrotem przed 11:30. Pa! – krzyczy Nina pędząc w kierunku autobusu
-Tak, chyba tak. Będę czekać w tamtej restauracji – odpowiadam, ale Niny już nie ma. Cóż, mam nadzieję, że się uda. A teraz pozostaje mi ćwiczyć cnotę cierpliwości.
-Dobra, jadę! Tam jest bankomat tuż przy przystanku autobusowym, prawda? Powinnam się wyrobić tam i z powrotem przed 11:30. Pa! – krzyczy Nina pędząc w kierunku autobusu
-Tak, chyba tak. Będę czekać w tamtej restauracji – odpowiadam, ale Niny już nie ma. Cóż, mam nadzieję, że się uda. A teraz pozostaje mi ćwiczyć cnotę cierpliwości.
Czekając na Ninę zostaję zaczepiona przez jednego z lokalsów. No tak, biała dziewczyna z wielkim plecakiem. Sama. W tak małej miejscowości to musi przyciągać uwagę. Zwykle podobne zaczepki puszczam mimo uszu i idę dalej. Tym razem jednak nie mam gdzie iść. Zresztą, czy nie lepiej pogawędzić trochę z tutejszą ludnością niż wpatrywać się przez najbliższe dwie godziny w ekran telefonu? Daję się więc zaprosić na kawę.
Mój nowy znajomy, Oscar, okazuje się być przewodnikiem po okolicznym parku narodowym. Czy raczej: byłym przewodnikiem. Wczoraj rzucił pracę. Teraz tydzień wakacji. A później czas na rozkręcenie własnego biznesu. Oczywiście też w turystyce. Tu wszyscy żyją z turystyki. Oscar ma jednak nadzieję zrobić coś nowego, oferować wycieczki, których inne firmy nie mają w ofercie. Wykorzystuję więc okazję, by dowiedzieć się jak najwięcej o okolicy. Park jest niesamowity. Wręcz roi się tam od różnych gatunków zwierząt. To chyba najbardziej bogaty ekosystem w Kostaryce. Jednak dostać się tam nie jest łatwo. Od Drake jest jeszcze spory kawałek. Trzeba więc wynająć łódkę, albo liczyć się z wielogodzinna wędrówką. Ponadto na teren parku wejść można tylko z przewodnikiem… Oho! Czuję, że zaraz ktoś będzie mi próbował sprzedać wycieczkę do parku Corcovado. Delikatnie zmieniam więc temat. Czy tu zawsze jest tak parno?
Gawędzimy więc tak sobie o wszystkim i niczym. O śniegu w Polsce, o małpach w Kostaryce, o lokalnym dialekcie, o amerykańskich turystach. Nagle do stolika przysiada się kolejny gościu.
-Hej, stary! Co u Ciebie? – pyta Oscar
-Mam tylko pół godzinki, zaraz przyjeżdża moja wycieczka. Ale to wystarczy, by napić się kawy – odpowiada nieznajomy – Co z jutrem? Jedziemy?
-No pewnie! Muszę tylko skombinować ponton. Załatwię to dziś po południu.
-Świetnie, jak tylko skończę z tą wycieczką, pojadę z Tobą.
-Hej, stary! Co u Ciebie? – pyta Oscar
-Mam tylko pół godzinki, zaraz przyjeżdża moja wycieczka. Ale to wystarczy, by napić się kawy – odpowiada nieznajomy – Co z jutrem? Jedziemy?
-No pewnie! Muszę tylko skombinować ponton. Załatwię to dziś po południu.
-Świetnie, jak tylko skończę z tą wycieczką, pojadę z Tobą.
W pierwszym momencie jestem zmieszana. Rozumiem co mówią po hiszpańsku, ale sensu nie łapię w ogóle. Trochę protestów i po chwili wiem już wszystko. Samuel, znajomy Oscara, również pracuje jako przewodnik. Jeszcze pracuje. Ale pewnie niedługo. Razem z Oscarem planują rozkręcenie nowego biznesu. Na początek myśleli o spływie po okolicznej rzece. Brzmi nieźle. Niczego podobnego nie ma w ofercie tutejszych agencji turystycznych. Tylko że o rzece tej wiedza niewiele więcej niż ja. Wiedzą, owszem, gdzie jest. Ale nie mają pojęcia jak wygląda stan wody i czy rzeka ta w ogóle nadaje się na spływ. I to właśnie chcą sprawdzić. Dziś jadą po ponton. Jutro planują spływ. I są niezmiernie ciekawi, co z tego wyjdzie. Bo chociaż to tak blisko od domu, nie maja pojęcia, czego się spodziewać.
-A Ty co jutro robisz? – pyta Samuel.
-Nie wiem. A co tam można robić? – odpowiadam wymijająco
Po chwili wiem już, że jadę z Oscarem i Samuelem nad rzekę.
-Chcesz jechać z nami nad rzekę?
-Ale… Jak to?
-Zmieścimy się wszyscy w pontonie. A razem weselej!
-Jak chcecie płynąc? Ile to potrwa? Jak silny jest prąd w rzece? – zalewam Samuela stertą pytań
-Nie wiem. Nigdy tam nie byliśmy. Dla nas to też jest nowe doświadczenie.
-Hmm. Brzmi nieźle. Bardzo chęt… O! Nina! Jesteś! Jak tam, załatwiłaś wszystko? Słuchaj, chłopaki proponują, by dołączyć do nich jutro na spływ po rzece Agujitas. Jesteś chętna?
-Nie wiem. A co tam można robić? – odpowiadam wymijająco
Po chwili wiem już, że jadę z Oscarem i Samuelem nad rzekę.
-Chcesz jechać z nami nad rzekę?
-Ale… Jak to?
-Zmieścimy się wszyscy w pontonie. A razem weselej!
-Jak chcecie płynąc? Ile to potrwa? Jak silny jest prąd w rzece? – zalewam Samuela stertą pytań
-Nie wiem. Nigdy tam nie byliśmy. Dla nas to też jest nowe doświadczenie.
-Hmm. Brzmi nieźle. Bardzo chęt… O! Nina! Jesteś! Jak tam, załatwiłaś wszystko? Słuchaj, chłopaki proponują, by dołączyć do nich jutro na spływ po rzece Agujitas. Jesteś chętna?
Była. Podobnie jak i ja. Umawiamy się więc z chłopakami na kolejny dzień. Czy przyjadą – zobaczymy. To w końcu latynosi, ich zapewnienia trzeba dzielić przez trzy…
W drodze do Drake |
Długo wyczekiwana podróż łódką |