Spacerując po St. Gallen, szwajcarskiej miejscowości, w której miałam okazję kiedyś mieszkać, moja uwagę przykuł nowo otwarty sklep (Miasteczko to jest tak spokojne i tak małe, że nawet takie zmiany jak powstanie nowej piekarni urastają tu do rangi dużego wydarzenia). Na pierwszy rzut oka wygląda jak zwykła piekarnia. Ot, po prostu kolejne miejsce, gdzie sprzedają bułki i rogaliki. Ale czy na pewno?
Po chwili do mózgu docierają jednak hasła promujące piekarnię. „Jadalne”, „marnowanie jedzenia” i „świeże z wczoraj” – wyrywkowe słowa pomału tworzą nową układankę. Łączą się z obrazkiem pieczywa za szybą i kwalifikują tę nową rzeczywistość pod szyldem „sklep z towarami drugiej świeżości”.
A Wy co myślicie o tym hipsterskim pomyśle?
2 KOMENTARZE
wow! Świetny pomysł! Bardzo nam się podoba :))
Dobry pomysł, pieczywo można nabyć na zapiekanki czy bułkę tartą – taniej i z pożytkiem. 😉