Jesteśmy w Drake już trzeci dzień, a nadal nic nie wiemy o okolicy. No dobra, przesadzam. Wiemy tylko tyle, że Rio Agujitas nie nadaje się na rafting. Coś tam słyszałyśmy o urokliwych plażach i bogactwie fauny i flory, ale nie miałyśmy okazji tego doświadczyć. W poszukiwaniu brakujących wrażeń udajemy się więc na całodniową wyprawę wzdłuż wybrzeża. Za cel stawiamy sobie plażę San Josecito, malowniczy kawałek wybrzeża znajdujący się jakieś cztery godziny marszu od Drake. Ale doskonale zdajemy sobie sprawę, że nie chodzi o dotarcie do celu, tylko o doświadczenie tego bogactwa fauny i flory.
Droga tam przebiega spokojnie. Chodzimy od plaży do plaży trzaskając fotki. Każda następna jest piękniejsza od poprzedniej. Każda kolejna coraz bardziej zachwyca złocistym piaskiem i błękitem oceanu. Gdy osiągamy nasz cel, plażę San Josecito, mamy wrażenie, że jesteśmy w najładniejszym miejscu w regionie. Wrażenie to jest jednak złudne. W drodze powrotnej bowiem wciąż wydaje nam się, że każda kolejna plaża jest ładniejsza od poprzedniej. A tu już przecież byłyśmy!
Droga powrotna jest dużo ciekawsza. Na dzień dobry dostrzegamy ukrytą w gałęziach kolorową papugę. Czerwono-niebieska Ara siedzi sobie spokojnie u szczytu drzewa. Za nic ma naszą obecność. Ma rację. W końcu jest u siebie. To my jesteśmy tutaj gośćmi. Po krótkiej obserwacji (czy raczej: w momencie, gdy zniknęła nam z oczu) zostawiamy papugę w spokoju i ruszamy dalej. Zachwycamy się okoliczną plażą. Z każdym krokiem zmienia się perspektywa. I z każdej nowej perspektywy plaża wygląda coraz lepiej. Szum wody, słońce, pal… UUUUAAAA! UUUAAA!
Wygląda na to, że małpy już się wybudziły z popołudniowej drzemki. Ryk jest potężny. Jeśli raz słyszałeś małpy, to z pewnością z niczym innym ich nie pomylisz. Tego przeszywającego przestrzeń darcie gardła nie da się zapomnieć. Rozglądamy się więc za małpami, ale jakoś ich nie widać. Mogą być nawet kilkaset metrów stąd. Ich donośny głos potrafi nieść się dość daleko. Idziemy więc dalej. Co jakiś czas dochodzą nas te same odgłosy. Właścicieli tych mocnych gardeł jednak nie widać.
Spacer zaczyna mi się dłużyć. Od kilku godzin ciągle chodzimy. Do hotelu pozostał jeszcze kawałek . Za półtorej godziny powinniśmy być na miejscu…
-Patrz! – Nina wybija mnie z moich rozmyślań.
-Co? Gdzie?
-Tam! Pełno małp. Tuż przed nami!
-Patrz! – Nina wybija mnie z moich rozmyślań.
-Co? Gdzie?
-Tam! Pełno małp. Tuż przed nami!
Wytężam wzrok. Tam same liście, tam puste gałęzie, a tam… Jest! Małpka! A obok niej druga. I trzecia!
Są urocze. Na dwóch łapach chodzą po zakrzywionych gałęziach drzewa. Zwinnie skaczą z gałęzi na gałąź. Kilka metrów odległości? To nie problem. Zamach, zgrabny skok i voila! Nasza uwagę przyciągają właśnie te małpki, które przeskoczyły na sąsiednie drzewo. Jedna z nich trzyma coś w łapkach i uparcie uderza tym w gałąź. Raz, drugi, trzeci. Monotonne ruchy nie ustają. Zaraz… To orzech kokosowy! Ona chce otworzyć kokosa! Trzaska więc raz za razem w pień drzewa. Przestaje na chwilę, drapie się po pośladkach i wraca do rozłupywania kokosa. Kilka uderzeń kokosem o pień, drap-drap po pupie i znowu kilka uderzeń. Rytuał ten powtarza przez kolejne kilka minut. W międzyczasie przyglądamy się innym małpom. A one nam. Doskonale zdają sobie sprawę z tego, że je obserwujemy. Patrzysz na nie i wiesz, że one wiedzą kim jesteś. Powoli powracam wzrokiem do tej od kokosa. Udało się! Orzech został otwarty i teraz dzieli się nim z małpią koleżanką. Oczywiście zajadaniu kokosa ciągle towarzyszy drap-drap po pupie.
No dobra. Wystarczy tego podglądania. Zostawiamy małpki w spokoju i ruszamy dalej. Maszerując wymieniamy rozentuzjazmowane opinie na temat tego małpiego spektaklu.
-Widziałaś tamtą? Tę z kokosem?
-Tak! A tę, co się chowała za pniem drzewa? Była taka urocza…
-Widziałaś tamtą? Tę z kokosem?
-Tak! A tę, co się chowała za pniem drzewa? Była taka urocza…
Schylam się, by przejść pod gałęzią drzewa. Tuż za sobą słyszę szelest. Ooo! To pewnie jakiś ptak. Tak nisko! Oglądam się, by dojrzeć co to. Nic nie widzę. Odwracam głowę, a tuż przede mną stoi małpa. To ona przed chwila zeskoczyła z gałęzi! Kawałek dalej, na lewo, stoi kolejna. A na prawo, trochę z przodu jest jeszcze jedna. Aiii! Jesteśmy praktycznie otoczone przez małpy. Przez te małe, słodkie stworzonka, którymi zachwycałyśmy się jeszcze przed chwilą! Jak nas zaatakują, to będzie kiepsko. Zwłaszcza, że podobno lubią błyskotki, a ja wciąż mam w ręku aparat. Serce wali mi jak oszalałe. Instynktownie ściskam mocniej aparat i idę szybko na przód. Oglądam się za siebie. Uff. Zostały na miejscu. Jest dobrze. Nie idą za nami.
Aż tu nagle… Bum! Kolejna małpa zeskakuje z drzewa. Ta wydaje się jakaś taka potężna. Na pewno większa niż pozostałe. Nie, czekaj. To dwie małpy. Jedna na drugiej. I obie patrzą się na nas tym samym, agresywnym wzrokiem. Wzrok ten mówi wyraźnie „Nawet nie podchodź! ”. Nie zamierzam. Zostawiam małpy za plecami i pospiesznie się oddalam. Chcę jak najszybciej znaleźć się w hostelu. Mam nadzieję, że to już niedaleko.
W drodze do San Josecito |
Cel podróży-plaża San Josecito |
Czy ta plaża nie jest ładniejsza od poprzedniej? |
Papuga. Gdzieś tam w gałęziach. Nie widać? No tak to właśnie jest z oglądaniem zwierząt… |
O! Jest! W całej okazałości. |
A ta jeszcze bardziej urokliwa, prawda? |
Mapka! |
Dwie! |
I kolejna! |
Dzielenie się kokosem |
Wiemy, kim jesteś! |
Agresywna para. |