Pomiędzy górskimi zboczami Gwatemali ukryta jest prawdziwa perła. Błękitna tafla wody rozciąga się od jednego do drugiego pasma gór. W tafli tej, oprócz górskich pasm, nieśmiało odbijają się sylwetki trzech wulkanów. Zwykle skryte w chmurach, od czasu do czasu wyłaniają się zeń, by przypomnieć człowiekowi o mocy matki natury. Porozrzucane po brzegach jeziora miasteczka są wręcz przesiąknięte kulturą Majów. Ulice pełne są kobiet w kolorowych strojach. Dojrzysz je na każdym rogu: gotują obiady, sprzedają jedzenie, haftują ubrania lub po prostu plotkują. Mężczyźni, w przerwach pomiędzy nierobieniem, wybierają się na ryby. W swych drewnianych, topornych łódkach udają się na środek jeziora, by tam zarzucić sieci. Inni udają się do podnóży gór, by tam zająć się uprawą roli. Pokryte plantacjami kawy i polami kukurydzy wulkaniczne zbocza wręcz proszą się o wspięcie. Buzujące rdzenną kulturą miasteczka zapraszają na spacer ich uliczkami. A jezioro uparcie przypomina, że warto również zatrzymać się na chwilę i po prostu być. Nad Atitlan jest bowiem czas na wszystko: wyczerpujące wspinaczki i słodkie nierobienie.
Lago Atitlan. Ukryte pomiędzy górskimi zboczami jezioro zachwyca juz od pierwszego momentu. |
Za dnia i w nocy. |
Górujące nad jeziorem wulkany nadają temu miejscu mistyczności. |
San Pedro la Laguna. Porozrzucane u brzegów jeziora miejscowości są przesiąknięte kulturą Majów. |
Ulice wypełnione są lokalsami w tradycyjnych, pstrokatych ubraniach. |
Zajmują one każdą wolną powierzchnię. Z kuchnią gospodarzy włącznie. |
|
Jest jezioro, muszą więc być i ryby! Każdego dnia rybacy z przybrzeżnych miejscowości udają się na środek jeziora, by tam zarzucić sieci. Łódki, w których się poruszają, nierzadko są wykonane własnoręcznie. |
Toporne kształty i jednostronne wiosła sprawiają, że łódką tą jest ciężko sterować, a sama porusza się bardzo powoli. |
Po tafli jeziora tuż obok mkną zwykłe, plastikowe kajaki. |
Dużo mnieszym wysiłkiem osiągają dużo większą prędkość. |
Gwatemalczycy, zapatrzeni w swoją tradycję, zdawają się jednak ich nie zauważać. Dzień w dzień wsiadają w tę samą toporną łódkę, którą jeździli ich rodzice, dziadkowie i pradziadkowie. |
Wulkan San Pedro. Dominuje okolicę i uparcie zachęca do wspinaczki. |
A wspinać się warto! Wulkan już od świtu oferuje bowiem niesamowite widoki. |
Zbocza wulkanu pokryte są polami kukurydzy. Od czasu do czasu zobaczyć tu można zdyszanego farmera (lub zbłąkanego turystę). |
Z perspektywy trzech tysięcy metrów to same miejsce nabiera nowego charakteru. |
Jednak nawet tu, na szczycie, wulkany nie przestają dominować krajobrazu. Wulkan Toliman (z lewej) i Atitlan (z prawej) przypominają o potędze matki natury. |
Wulkan Atitlan. U podnóża nie wygląda tak strasznie, prawa? Ale to tylko złudne wrażenie. To wciąż pięć-sześć godzin wspinaczki! |
Zbocza wulkanu pokryte są krzewami kawy. Pracownicy plantacji dzień w dzień wspinają się, by dogladać roślin. Czas marszu? Godzina. Czasem półtorej. Ktoś chciałby jeszcze ponarzekać na korki w drodze do pracy? |
Jedynym miejscem, by schronić się przed deszczem jest ten prowizoryczny namiot (czy raczej: plastikowa folia rozciągnięta na kilku palach). A padać będzie niemal na pewno. Jest w końcu pora deszczowa. |
Oddalony o kilkadziesiąt kilometrów Volcan del Fuego jest jednym z najbardziej aktywnych w okolicy. Co kilka dni bucha parą zagęszczoną wulkanicznym pyłem. |
Jesteś na dobrej drodze! |
A droga jest niesamowita. Pełna magii. |
Warto zatrzymać się na chwilę, by przyjrzeć się rzeczom małym… |
…i wielkim. |
Szczyt! Z widokiem na górskie okolice Xeli. |
Na wulkan San Pedro. |
I na wulkan Toliman. |
Wystarczająco ciepłego, by ugotować na nich obiad. |
Wystarczy znaleźć jakąś parującą dziurę i zostawić tam cokolwiek chcesz podgrzać. Pięć minut i gotowe! |
Panajachel. To tu zaczyna się większość eskapad nad jezioro. Do pozostałych miejscowości najłatwiej bowiem dotrzeć łódką. |
To, że jezioro masz za plecami, wale nie znaczy, że widoki są mniej urokliwe. Przecinająca górskie wyżyny rzeka u ujścia do jeziora Atitlan. |
Zanieczyszczenie okolicznych wód jest powaznym problemem. Duży odsetek tutjeszych mieszkańców zatrudniony jest właśnie przy oczyszczaniu rzeki. |
Jakby się ktoś zastanawiał jak tam dotarłam, odpowiadam — rowerem! No bo czyż jest lepszy sposób na poznanie okolicy? |
Na szybką i częstą zmianę perspektywy? |
Na odkrywanie na nowo tego samego miejsca? |
Na zatrzymanie się i podziwianie bezkresnej mocy natury? |
4 KOMENTARZE
Pieknie. Piękny post. Kiedy czytam Twojego bloga to zapominam o całym świecie i uśmiecham się sama do siebie. Dziękuje za inspiracje. Odpisuj częściej na moje maile !!!!! Pozdrawiam
Magda, tęsknię za Tobą…
Oooch… Ale od kogo płyną te ciepłe słowa?
Mój jest pierwszy 😉 Iwo